niedziela, 28 października 2012

Wiola i Lolek

"Lalka Lolka"
Katarzyna Bogucka
Ładne Halo, 2012


Temat w sam raz na mojego bloga - chłopczyk z lalką zawsze wywoła emocje, zwłaszcza tutaj w kraju nad Wisłą gdzie ludzie bardzo lubią się dziwić. "Lalka Lolka" tytułem i tematyką nawiązuje do kontrowersyjnej i uznanej "Lalki Williama" Charlotte Zolotow. Moim zdaniem to bardzo dobrze, jest nadzieja, że w polskiej literaturze dla dzieci pojawi się miejsce dla takich tematów jak tolerancja i akceptacja. Wydawnictwo Ładne Halo nie próżnuje może zaskoczy nas nie raz. Powróćmy zatem do treści
"To lekko skandalizująca, mocno żartobliwa historia kilkuletniego chłopca, który w zbiorze swoich ulubionych zabawek ma lalkę o imieniu Wiola. Jak się okazuje, nie przynosi mu to żadnej szkody: Lolek jest chłopcem rozważnym, wrażliwym i zdolnym. Afera zaczyna się dopiero wtedy, kiedy bohaterowie – Lolek i jego lalka – wyruszają wspólnie do przedszkola. Czy świat dorosłych i dzieci jest przygotowany na przyjęcie tej pary? Dowiecie się z pierwszej stuprocentowo autorskiej książki Katarzyny Boguckiej – znanej już szeroko doborowej ilustratorki. Autorka, zachwycająca zwykle ilustracjami, tym razem zaskakuje także rymowaną zabawnie opowieścią. „Lala Lolka” nie tylko uczy tolerancji, ale też inspiruje do swobodnej zabawy – na końcu książki czeka na dzieci papierowa niespodzianka."
Zachęcam Was do lektury!

środa, 4 lipca 2012

Drzewo kawek

"Dziewczynka i drzewo kawek"
Riitta Jalonen
Kristiina Louhi
Iwona Kosmowska
Tatarak, 2009




Staram się polecać Wam książki, które są moim zdaniem naprawdę wyjątkowe pod względem zawartości treściowej jak i edytorskiej. Do tego grona należy bez wyjątku "Dziewczynka i drzewo kawek", książka nie bez przyczyny została nagrodzona literacką nagrodą "Finlandia Junior", zawiera ona bowiem przekaz uniwersalny dla każdego małego i dorosłego czytelnika, dla każdego człowieka. Porusza często podejmowany przeze mnie na blogu temat śmierci, odejścia najbliższej osoby i sytuację dziecka, które staje w obliczu nieodwracalnej straty. Problem dziecięcych emocji w zderzeniu z trudnymi egzystencjalnymi wydarzeniami, które są nie do uniknięcia interesuje mnie najbardziej. Jak wcześniej i teraz podkreślam, że dla mnie największą wartością literatury dla dzieci jest jej wartość terapeutyczna. Pomoc jaką niesie dobrze napisana i skierowana na konkretny problem książka jest nie do przecenienia. Razem z bohaterem dziecko pokonuje drogę i łatwiej jest mu przejść do następnego etapu w życiu po traumatycznym zdarzeniu. Nie  jest osamotnione. W naszym świecie tematy smutku, samotności dziecka nie są czyś wyjątkowym, dotykają zarówno małych i dużych. W "Dziewczynce i drzewie kawek" odnajdziecie niezwykłą prawdę - smutek jest wielki ale wspomnienia pozwalają żyć dalej, za ich pomocą można iść na przód. Kochani koniecznie musicie to odkryć!

"Jest jesień. Mała dziewczynka ma wyruszyć w podróż do nowego miejsca, gdzie niebawem zamieszka. Czeka pod dworcem, aż mama kupi bilety na pociąg. Obserwuje kawki kołyszące się na niebie, dotyka drzewa, które zostawia jej mokry ślad na ręku. Pojawiają się pytania i refleksje na temat przyrody i śmierci: Czy drzewa czują? Jak długo żyje kawka? Co się stanie, jeśli kawka umrze w locie? Mimochodem wracają wspomnienia o zmarłym tacie…
Dziewczynka jest główną i jedyną narratorką w książce. To bardzo wrażliwy narrator, który odsłania przed nami swój intymny świat myśli. Kiedy dziewczynka mówi o tęsknocie, która wypełnia ją całą do bólu, sami czujemy wzruszenie podchodzące do gardła. Ale nie jest tak, że nasza bohaterka rozkleja się co chwilę. Tak robimy raczej my, dorośli. Dziewczynka relacjonuje w pewnym momencie: "Powiedziałam w szkole, że mój tata umarł. Zgłosiłam się po prostu i powiedziałam. Tiina, Kaisa i Saara przyszły zapytać, jak to jest, kiedy tata umrze. Powiedziałam, że jest smutno i już więcej nie pytały. Chociaż czasami wydaje mi się, że tata wcale nie umarł". Dziewczynka przypomina sobie, jak ojciec dobrze sterował łodzią, ale też, że śmiesznie śpiewał. Czasem planuje, że pojeździ z tatą na rowerze… "Tak jakbym zapominała…". Ale gdy uświadomi sobie, że taty już nie ma, pojawiają się refleksje: Czy tata będąc w niebie czuje to samo co żyjący ludzie? Czy tata mnie widzi?
Riitta Jalonen napisała książkę prostym językiem, z perspektywy dziecka. Ale jest to też opowieść bardzo poetycka i głęboka w odbiorze. Wszak sami filozofowie mówią, że dziecięce pytania, wątpliwości, refleksje budują świat na nowo, pozwalają zastanowić się i nad małymi, i tymi ważnymi sprawami. Ze względu na tematykę "Dziewczynka i drzewo kawek" dołącza do kanonu książek traktujących o tzw. trudnych tematach. Jednak śmiem twierdzić, że jest to pozycja wyjątkowa. To piękna i ważna lektura także dla nas, dorosłych."
Ewa Skibińska, Ryms, 2009

piątek, 13 kwietnia 2012

Dziewczynka z parku


"Dziewczynka z parku"
Barbara Kosmowska
Emilia Dziubak
W.A.B., 2012





 Po lekturze takiej książki jak ta, mam rzeczywiście ciary na plecach. Jest parę takich tytułów, które przyprawiają mnie o taki stan. Niech żyją książki dla dzieci i dziecięca literatura!!! Cieszę się ogromnie, że coraz częściej, pojawiają się nie książki lecz prawdziwe perełki, chce się je mieć, brać do ręki, czytać, przewracać kartki i wracać do nich. Do mojego zbioru ulubionych pozycji dla najmłodszych dołącza "Dziewczynka z parku". Cudna książka, wspaniale wydana, zilustrowana przez Emilię Dziubak, która nadała tej historii prawdziwej magii. Jest to przykład doskonałej symbiozy tekstu i ilustracji. Temat ciężki jak dla małego czytelnika - śmierć najbliższej osoby. Barbara Kosmowka wprowadza nas w świat po stracie w sposób subtelny, delikatny i piękny. Oswaja ze stanem rozpaczy, żalu, przygnębienia i wielkiej tęsknoty, jakiej doświadcza mała Ania po odejściu taty. Postarajcie się dotrzeć do tej pięknej książki!



"Ta zima jest dla Andzi zupełnie inna niż wszystkie poprzednie. Pół roku temu zdarzyło się coś strasznego - umarł jej tata. Dziewczynka tęskni za wszystkim, co dawniej składało się na życie rodziny: za grą w chińczyka, rozmowami przy stole i za brzoskwiniowym sernikiem leczącym smutek. Przede wszystkim jednak brakuje jej wypraw do parku, w którym tata, zapalony ornitolog, uczył ją dostrzegać piękno przyrody.

Nie jest łatwo poradzić sobie z cierpieniem, ale Andzi pomaga pamięć o pewnej tajemnicy powierzonej przez tatę. Może również liczyć na kolegę, Jeremiasza, który przywraca uśmiech na jej twarzy. Czy dziewczynka zdradzi chłopcu swój sekret?

Opowieść o wspomnieniach, które bolą, ale też są tym, co posiadamy najcenniejszego. Autorka mówi o śmierci i stracie w sposób prosty, a jednocześnie pełen szacunku dla swoich bohaterów i czytelników."
(cyt. polska ilustracja dla dzieci).

środa, 14 marca 2012

Jak się tata z nami bawił

"Jak się tata z nami bawił"
Ulf Stark
Mati Lepp
Katarzyna Skalska
Zakamarki, 2011





Uwielbiam takie historie. Przypomina mi się dzieciństwo i mój tata i to, jak nas pilnował, jak mama musiała wyjść. Kiedyś został na takim dyżurze, a my korzystając z nieobecności mamy, bawiłyśmy się we fryzjera jej lokówkami. Ja, tak sobie zakręciłam loki, że za żadne skarby nie szło lokówki wykręcić. Zmartwiona poszłam do taty, a tata niewiele się zastanawiając, rozwiązał problem przy użyciu nożyczek, po prostu odciął loka i po sprawie. Faceci mają jednak inne spojrzenie na problemy małych dzieci:) Jak sobie dziś wspominam tatę i siebie jak dziecko, to z tatą zawsze było fajnie. Tata umiał mi zapleść warkocz, nauczył mnie jeździć na łyżwach i rowerze. Pamiętam spacery z nim, wycieczki i wygłupy. Tata zawsze pomagał mamie w domu, umiał zrobić obiad, nie było problemu żeby z nami zostać, wymienili się z mamą obowiązkami i oddawali sobie na wzajem czas w opiece nad nami. Piszę o tym wszystkim dlatego, że 30 lat temu, jak moi rodzice mieli małe dzieci, nikt nie zastanawiał się nad tematem partnerstwa, roli ojca w życiu rodziny czy problemem aktywnego rodzicielstwa. Ludzie starali się po prostu, normalnie, bez tych obecnie modnych haseł, stwarzać w swoim przekonaniu szczęśliwy dom dla siebie i dzieci. A ja czytam, dążę do partnerstwa w swoim związku i coś mi ucieka, chyba to, że za bardzo się nad tym zastanawiam:) I pewnie za bardzo męczę tego mojego kochanego faceta. Dosyć tych dywagacji, pora zająć się interesującą lekturą.
Tytułowy tata, bohater tej śmiesznej książeczki, nie ma w zwyczaju bawić się z synami. Pewnego dnia, kiedy mamy nie ma, rzuca hasło "Pobawimy się!". Pociechy są zachwycone. Tata proponuje zabawę w klucz. Polega ona na chowaniu klucza i naprowadzaniu szukających w miejsce gdzie on się znajduje. Zabawa działa na zasadzie ciepło - zimno. Wszystko byłoby pewnie fajnie gdyby nie mały Ulf, który wrzucił cenny maminy kluczyk prosto do ubikacji. Zapraszam do lektury !
 I kochane pamiętajcie nie wszystko musi być na waszej głowie, dzielmy się obowiązkami, chwalmy, wymagajmy i kochajmy się. No i czytajmy książki:)

piątek, 2 marca 2012

Wielka poróż

"Wielka podróż"
Anna Castagnoli
Gabriel Pacheco
Beata Chaniec
Tako, 2012



Podróż to alegoria życia, klucz do poznania siebie. Zrozumienie gdzie i dlaczego, właśnie tutaj jest moje miejsce na świecie.
Takich książek dla dzieci, które poruszają filozoficzne i egzystencjalne tematy w sposób przystępny, lekki i zrozumiały jest u nas niestety ciągle niewiele. Zawsze staram się pisać, zasygnalizować te, które oczywiście według mnie, spełniają te kryteria. Tak był np. z "Włosami mamy", z "Gęsią, śmiercią i tulipanem", "Filipem i mamą, która zapomniała" i wieloma innymi, o których piszę na blogu.
"Wielka podróż" jest nawiązaniem do poprzedników. Mały chłopiec w swym pokoju, rozmyśla o wielkiej podróży. Mamy projekcję jego wyobrażenia, mamy alegorię i powiązanie z tym, czym jest wyprawa, podniośle mówiąc, jest ludzką ścieżką do poznania samego siebie i odkrycia własnego miejsca, do którego chcemy powracać.
W tej książce cudowne są ilustracje, oniryczne, duchowe, zastanawiające, niepokojące, zostające w pamięci, to Gabriel Pacheco mistrz ulotności i niedosłowności. To pobudza wyobraźnię i niepokoi, a co za tym idzie rozwija i o to chodzi. I takich pereł wciąż mało, za mało.
Zachęcam, na tacy nie podaję, dmucham do Was, jak chcecie to się zajmiecie tą podróżą.
Plus dla Wydawnictwa Tako, macie tam na prawdę ciekawy skład.tako

Anna Castagnoli
Gabriel Pacheco

piątek, 24 lutego 2012

Marzenie Williama

"Lalka Williama"
Charlotte Zolotow
Agnieszka Graff
Agnieszka Kierat
Hokus-Pokus, 2012



Pierwsze, co mi się nasuwa w związku z tą historią, to stwierdzenie "A co nie wolno?" Wolno wszystko i niech nic nikogo nie dziwi i nie szokuje, a będzię nam się żyło lepiej. Problem jest taki, że jak mały chłopiec marzy o lalce lub zaczyna bawić się dziecięcym wózkiem, to zaczynamy mieć obawy co do jego przyszłości, bo nie chcę absurdalnie pisać tożsamości. Bohater tej opowieści pragnie mieć lalkę, żeby się nią najzwyczajniej opiekować i już podnosi się niepokojący głos tatusia, który uważa, że dla chłopca najlepszy jest pociąg i piłka. Nasz bohater nie ma łatwego życia, ze strony męskiej części ludzkości w postaci kolegów i brata, spotyka się z niezrozumieniem i szyderstwem. Obciachem jest chęć posiadania "dziewczyńskiej" zabawki. Na szczęście jest babcia, która zna życie, wiele rozumie i w pełni akceptuje marzenie wnuka. Babcia wie, że taki delikwent w przyszłości, jak dobrze pójdzie zostanie mężem i ojcem, a opiekuńczości i chęci dawania ciepła należy uczyć się od najmłodszych lat. Niech wiec William ma lalkę i o nią dba. Tak myślę chcemy partnerstwa w swych zwiazkach, to pozwalajmy naszym synom bawić się lalkami, garami, włączajmy ich w pomoc w kuchni, niech wyciągają pranie z pralki, powodujmy, żeby nie mieli jazdy co jest męskie co nie męskie, co żeńskie, a co nie. Moje dzieci bawią się razem samochodami, dziewczyny kochają biegać za piłką, synek wozi lalki w wózku jak szalony, ale umie i chce mi pomagać przy obiedzie, nie robimy wiekiego halo, jak ma ochotę pozmieniać lalkom buty czy ubranka. Ja idę na boicho i kopię piłę, tata idzie na rower, zabiera na męskie wyprawy, ale przwija i karmi, i wykąpać patrafi i nie ma problemu. Najgorzej popadać w sztampę i narzucać rolę. Dzieciaki w przedszkolu bawią się razem w dom, chłpaki też lubią takie zabawy, tylko mam wrażenie, że to my oczekujemy od przyszłego mężczyzny żeby był silny i nie płakał, niech lata z pistolecikiem i strzela. Tylko potem jego przyszłe partnerki płaczą, że nie pomaga w domu, a one chcą partnerstwa. Ja wychodzę z założenia, że czym skrupka za młodu...,a chcę i mam partnerstwo.

sobota, 11 lutego 2012

Prostota

Alan Alexander Milne
Eryk Lipiński
Antoni Marianowicz
Mistrzowie Ilustracji
Dwie Siostry, 2012

Co jest najlepsze na świecie? Myślę, że sami wiecie:) A król, czy wie? Jak nie wie to się dowie.
Ten wierszyk jest dla mnie powrotem do dzieciństwa, bo często babcia mi go czytała i dobrze pamiętam ten mistrzowski rytm. Alan A. Milne rozwija przed nami "Śniadanie króla " i pewnie się zdziwicie czym taki jegomość karmi się na start. Wydawnictwo nota bene jedno z moich ulubionych, mianowicie Dwie Siostry postanowiło przypomnieć nowej lub szerszej rzeszy czytelników owe śniadanie w swym cyklu "Mistrzowie Ilustracji". Mamy więc Eryka Lipińskiego i doskonałego tłumacza Antoniego Marianowicza w nowej edycji wydawniczej, odświerzonej i wysublimowanej pozycji jaką jest niewątpliwie "Śniadanie króla". Zachęcam, sięgnijcie po to co dobre nie tylko na śniadanie:)

wtorek, 24 stycznia 2012

Robot czy szara myszka czyli kim jest mama?:)

"Bajki naszego dzieciństwa"
Fenix,2007
Synek dostał od babci książkę, zbiór bajek, klasyka baśni, bo takie nazwiska jak Grimm, Perrault, Andersen, Konopnicka czy Krasicki mówią same za siebie. Zastanawiam się co w tym zacnym panteonie robi pani Barbara Paluchowa, która jest jednocześnie autorką ilustracji. Jej dwa wiersze pt. "Mama i komputer" i "Spotkanie z Mrunią" zostały mam wrażenie dodane na przysłowiową przyczepę tylko zastanawiam się po co?
Pewnie w ogóle nie pisałabym o tej książce, bo nie lubię komercyjnych wydawnictw, które nic poza powielaniem i zarabianiem nie robią, gdyby nie wymieniony wyżej wiersz pod znaczącym tytułem "Mama i komputer", który dotknął mnie do żywego. Czytam i się dziwię, że wczasach gdzie tyle się mówi o równouprawnieniu i partnerstwie, gdzie podręczniki dla najmłodszych chce się zmieniać tak, żeby nie było w nich wyraźnego podziału na role męskie i żeńskie, w zbiorze bajek dla najmłodszych puszcza się do druku taki oto knot, gdzie kobietę i matkę porównuje się do zaprogramowanego do wykonywania czynności komputera. Mama ma oprogramowanie na sprzątanie, śniadanie, spieszenie z pomocą, przepierkę, obiad, co dziś kupić itd. Te wszystkie hasła zapodane są wielka literą. Robot mama "chociaż pracy ma bezliku, wieczorami jeszcze uczy się języków". Aż chce się krzyczeć: - Brawo mama! Cały nasz entuzjazm co do możliwości robota - mamy siada z końcem wiersza, kiedy tytułowa biedaczka powtarza sobie po cichu, tak żeby nikt nie słyszał "mam się nie bać myszy, mam się nie bać myszy". Żenada tylko tak spuentować można popełniony przez panią Paluchową nawet zgrabny rytmicznie wierszyk. Zastanawiam się czego on ma nauczyć dziecko i jaki obraz kobiety w nim utrwalić i gdzie jest ojciec i mąż:)! Mając możliwość wyboru sami zdecydujmy co czytać naszym pociechom i czego ich uczyć. Pozdrawiam Was serdecznie!

wtorek, 17 stycznia 2012

To smok nie mama

Pija Lindenbaum
"Filip i mama, która zapomniała"
Zakamarki, 2010
Dziecięca literatura skandynawska, której jestem wielką fanką często podejmuje tematy kontrowersyjne i trudne.
Należy do nich niewątpliwie problem macierzyństwa. Czy wiecie, że ja też mogę zamienić się w smoka i ze złością walić ogonem w ziemię! Podobnych doznań po przemianie doświadcza mama Filipa, która zionie ogniem, depcze telefon i wylizuje talerze. Bo bycie mamą wcale nie jest łatwe i przyjemne. Często ze zmęczenia i nawału obowiązków zamienimy się w takie oszalałe smoczyce i zapominamy paradoksalnie jak to jest być mamą.
Odsyłam Was do lektury to zobaczycie co zrobi Filip.
Mam takie wrażenie, że na naszym rynku wydawniczym brakuje takich pozycji(są oczywiście rodzynki takie jak np. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne), które w niekonwencjonalny sposób podejmowałyby trudne tematy, z którymi borykamy się w codziennym życiu nie tylko my ale przede wszystkim nasze dzieci.

środa, 4 stycznia 2012

Smaczki

Agata Królak
"Ciastka, ciasteczka i takie tam"
Dwie Siostry,2011
To jest prawdziwy smak i smaczek dosłownie i w przenośni. Tę książkę można zajadać łychami. Autorka pisze we wstępie, że powstała ona z miłości do jedzenia i z miłości w ogóle. Nie ma chyba lepszej rekomendacji:)

Agata Królak powraca do krainy dzieciństwa do aromatów, smaków, widoku ciasta rosnącego w piekarniku, który był lepszy od oglądania dobranocki i do ludzi, bo jak pisze kuchnia to nie tylko magia ale przede wszystkim ludzie, którzy ją tworzą. Autorka jest absolwentką Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i to się czuje, w warstwie edytorskiej jest to swoista perełka. Czcionka nawiązuje do starego maszynopisu, a całość składa się w smakowity kolaż. Marek Bieńczyk w swej recenzji pisze min."Niby książka kucharska, ale o wiele więcej i lepiej. Trzeba ją koniecznie mieć, co jakiś czas rozpalać się do 200 stopni, i opiekać ją w sobie przez parę minut - doglądając."

Powrót

 Najwyższy czas wracać. Pięć lat przerwy wystarczy. Mateusz też ma pięć lat, wszystko idzie ku dobremu, wszystko się wyprostowało.