środa, 30 września 2009

Znam Melę na pamięć

Eva Eriksson (tekst i ilustracje)
Mela na zakupach
Mela na rowerze
tłum. Agnieszka Stróżyk
Zakamarki 2009















Jedno z lepszych na rynku polskim wydawnictw książek dla dzieci, odkrywa przed nami cudowną autorkę Evę Eriksson (zakręćcie się koniecznie za innymi pozycjami tej autorki), a ja przedstawiam wam Melę czyli w sam raz coś dla najmłodszych czytelników.
"Mela jest już duża i mądra". Tak zaczyna się każde z opowiadanek. Czy może być piękniejszy początek? Każdy maluch chce być duży i mądry. Mój też. Lektura podobała mu się i wciągnęła na tyle, że ja mama znam Melę na pamięć. Razem z Michałkiem zaprzyjaźniliśmy się z małą świnką, która dzielnie zdobywa nowe umiejętności.
Robi to z prawdziwą rozkoszą w czasie nauki jazdy na rowerze z gracją wjeżdża w słup, a kiedy babcia wysyła ją na pierwsze samodzielne zakupy, z przejęcia myli woreczek fasoli z workiem ziemniaków. Nie mogę zdradzić wszystkiego, bo ominie was cała przyjemność obcowania z cudowną książeczką.

piątek, 25 września 2009

O śmierci

"Gęś, śmierć i tulipan"
tekst i ilustr. Wolf Erlbruch
przeł. Łukasz Żebrowski
Hokus-Pokus, 2008
O tej książce zamierzałam napisać od dawna, tak naprawdę od momentu, kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłam i przeczytałam. Tak naprawdę to trzeba odpowiedniej chwili i nastroju, żeby do tego się zabrać, bo to jest perełka pod każdym względem (treść, przekaz, ilustracje).
Musiał chyba nadejść ten dzień, jestem na zastępstwie, mam trochę luzu, odpowiedni nastrój i zapał. Zatem do dzieła. Warstwa tekstowa mistrzowska. Ilustracje nieco kontrowersyjne, ale bardzo dobrze, przynajmniej wywołują dyskusje i o tej książce po prostu się rozmawia. Jest to wyjątkowa pozycja, która w oszczędny i sugestywny sposób opowiada historię przyjaźni gęsi i śmierci.
Opowieść ta jest pretekstem do oswojenia i przybliżenia czytelnikowi tematu śmierci. Autor przeprowadza to w delikatny, niezwykle mądry sposób, dawkuje przeżycie i doświadczenie tematu, które następuje stopniowo, krok po kroku.
Jest to pozycja dla czytelnika w każdym wieku, zarówno dla tego najmłodszego jak i starszego, każdego w odpowiedni sposób dotknie i skłoni do fascynującej rozmowy na temat przemijania.

ZAPROSZENIE


Kochani zapraszamy Was na obchody Dnia Głośnego Czytania. Akcja odbędzie się na Przystanku we wtorek 29.o9 o godz. 16. Przyjdźcie i posłuchajcie jak czytamy specjalnie dla Was - naszych czytelników.

*Dzien Głośnego Czytania został ogłoszony przez Polską Izbę Książki w 2001 roku i obchodzony jest zawsze w dniu 29 września.

wtorek, 22 września 2009

Guciob przedstawia: „Przemyt” i „Jak przeklinać. Poradnik dla dzieci”

Kolejne pozycje literatury dla dzieci, które postanowiłem pokrótce poniżej przedstawić, to dwie książeczki z gatunki „dziecięcej literatury kryminalnej”. Moim zdaniem raczej z tych gorszych pod względem wychowawczym.

Na pierwszy ogień „Przemyt” Beaty Sroki (Muchomor 2008). Wydawałoby się, że przedstawia problem, jakich wiele w każdej właściwie rodzinie. Dziecko chce mieć zwierzaka, oczywiście tylko rodzice wiedzą, jakie będą konsekwencje przyjęcia stworzenia - w tym przypadku psa - pod dach i odmawiają stanowczo, synek się upiera i koniec końców oczywiście szczeniaczek (chomik, myszki, papuga, żółw, itd. itp.) staje się członkiem rodziny.Niby sytuacja jakich wiele w naszych rodzinach, w sumie naturalna i chyba do pewnego stopnia akceptowalna (mi również się zdarzało z jednym, drugim, czy nawet trzecim psem). Tylko teraz pojawia się problem zasadniczy: jakim sposobem pies znalazł się w domu? Mianowicie sprytny chłopczyk po przeczytaniu książki postanowił psa zwyczajnie przemycić pod bluzą. Oczywiście w dobrej przecież wierze, ale teraz chciałbym przejść do sedna.

Czy aby na pewno tak powinniśmy wychowywać dzieci? To bardzo dobrze, że dziecko samodzielnie czyta książki i wykorzystuje wiedzę w nich zawartą, ale chyba nie powinno się to odbywać bez kontroli rodziców. Tym razem było to książka o przemytnikach złota, ale czy możemy być pewnie, że następnym razem nie będzie brutalniejsza, że dziecko wyciągnie z niej gorszych wzorców i o zgrozo wykorzysta je do swoich celów?

Moim zdaniem nie tak. Dziecko właśnie dostało przyzwolenie na kombinowanie, na oszukiwania, na wykorzystywanie sztuczek do osiągnięcia własnej satysfakcji. Samo nie ma o tym oczywiście żadnej świadomości, ale właśnie w tym rola rodziców by dziecko uświadomić, poinformować co jest dobre, a co złe, gdzie istnieje granica, której przekraczać nie powinniśmy. Bo następnym razem to będą coraz poważniejsze ustępstwa, coraz poważniejsze uchybienia, bo przecież dziecko musi mieć wszystko i być szczęśliwe podczas dorastania. Brutalne filmy? Tak synku! Rozerotyzowane teledyski? Oczywiście córciu! Krwawe gry na play station? Ale tylko godzinkę! Piwko? Jedno! Narkotyki? Tylko miękkie.
Demonizuję? Być może, ale z premedytacją, bo takie będą nasze dzieci, jak je sami wychowamy. Razem z psem. Ale bez żadnego „Przemytu”.


Drugą książką przewidzianą na dziś jest dosyć obszerne dzieło Michała Rusinka pt. „Jak przeklinać. Poradnik dla dzieci” (Wydawnictwo Znak. Kraków 2008). Teoretycznie kolejny ważny problem, tym razem trochę starszych dzieci. Wszyscy bowiem wiemy, jak to czasem z przekleństwami jest, coś nam się wyrwie, gdzieś ktoś krzyknie, film w tv leci i dziecko słyszy, dziecko się uczy i powtarza. Wyżej wymieniona książka – zawierająca zebrane przez autora rzeczywiste wyrażenia – w swym zamyśle miała chyba ułatwić dzieciom w przejściu przez ciężki okres dzieciństwa, zanim sami zrozumieją, że przekleństwa tak, ale tylko w konkretnie uzasadnionych przypadkach. Taka miała być, ale nie do końca to moim zdaniem autorowi wyszło.W krótkich rymowankach bowiem, opisując konkretne sytuacje, przeciwności losu i wydarzenia, podpowiada dzieciakom, jak się mają brzydko wyrażać, tworząc przy tym kompletnie nie zrozumiałe wyrażenia, nie wiele mające wspólnego z poprawną polszczyzną, stosując jednocześnie wyrazy, których znaczenia siłą rzeczy dzieci nie rozumieją. Mało tego, odnoszę wrażenie, że tylko o znalezienie właściwego rymu autorowi chodziło.

Sama sprawa przeklinania jest oczywiście ważną sprawą u dorastających dzieci i młodzieży, ale czy nie powinniśmy tłumaczyć, że samo ono jest złe, że kulturalny młody człowiek nie powinien takiego języka używać itd. A tutaj mamy wręcz pochwałę i zachętę do używania brzydkich wyrazów. Oczywiście żadne znane większości dorosłym przekleństwo tam nie pada, ale moim zdaniem co za różnica, czy powiemy kurdę, kurczę, kurna, jak i tak myślimy bardziej soczyściej. Takie trochę to hipokrytyczne podejście. A to u dzieciaków nie popłaca. Zwłaszcza, gdy stosowanie zamienników typu „komba bruca!”, „dziamdzia glań”, „o, oskoma”, „belwebra”, „marakuje” (że pozwolę sobie zacytować kilka przykładowych) narazi nasze dziecko na ośmieszenie wśród rówieśników, a rodziców na dziecięcy zarzut „co Wy k***a wiecie o przeklinaniu?”.

Guciob

czwartek, 17 września 2009

Guciob przedstawia. Pan Kuleczka na dobry początek.


Po długich namowach zgodził się. Udało się i oto mamy pierwszą recenzję, otwierającą nowy cykl pt."GUCIOB PRZEDSTAWIA".
Kochani zapraszam zatem do lektury.

Recenzowaniem książek dla dzieci powinni się zajmować profesjonaliści, a przynajmniej osoby, które te dzieci posiadają, ale spróbujmy...

Na pierwszy ogień dwie książeczki Wojciecha Widłaka (wieloletniego redaktora miesięcznika „Dziecko”) z serii „Pan Kuleczka” pod tytułem „Skrzydła” oraz „Światło”. Cała seria to krótkie opowiadania, gdzie głównymi sympatycznymi bohaterami są nadzwyczaj spokojny pies Pypeć, rozweselona kaczka Katastrofa, niespokojna mucha Bzyk-Bzyk oraz opiekun całej gromadki, czyli Pan Kuleczka.

Każde z opowiadań w pierwszej z wymienionych książeczek zawiera w sobie sporą dawkę humoru, opis wielu życiowych problemów z punktu widzenia milusińskich, a przede wszystkim wartościowy dla nich morał i wiele odpowiedzi na pytania z ulubionego cyklu dorosłych, czyli skąd się biorą kwiaty, dlaczego można latać bez skrzydeł, dlaczego rzeka się rusza, skąd się biorą skarby, dlaczego w nocy trzeba spać, co widać przez okna i wiele, wiele innych.

W drugiej z kolei książeczce, utrzymanej w tej samej konwencji co pozostałe, tym razem dzieci mogą się dowiedzieć o tym, co się dzieje, gdy dzwoni telefon, gdy w lesie usychają drzewa, do czego może służyć kapusta i skąd przychodzi światło, czym grozi bieganie po schodach, skąd się biorą kolorowe gwiazdy i dlaczego warto dzielić się marzeniami.

Wszystko to opisane przystępnym dla dzieci językiem, dzięki któremu każde z nich w lot załapie sens danego opowiadania i będzie zadawać dorosłym dalsze pytania rozwijając wprost historie z przygód Pana Kuleczki i jego przyjaciół odnajdując w dodatku te same przygody w swoich codziennych zabawach.

Więcej o przygodach Pana Kuleczki, psa Pypcia, kaczki Katastrofy oraz muchy Bzyk-Bzyk możecie się dowiedzieć na stronie: http://www.pankuleczka.pl/, gdzie znajdziecie również wiele konkursów, gier i zabaw ze świata naszych bohaterów.
Guciob

piątek, 4 września 2009

Przystanek Książaka na ochockich spotkaniach Bukinistów

W niedzielę 30 sierpnia przy Placu Narutowicza miała miejsce nowa ochocka inicjatywa (Spotkania Bukinistów), skierowana do miłośników książek.
Kim jest bukinista? Bukinista (z fr. bouquiniste) - uliczny antykwariusz, handlujący starymi i używanymi książkami. Nazwa początkowo odnosiła się głównie do paryskich antykwariuszy handlujących w stoiskach nad Sekwaną. Bukinistami nazywano też potocznie w Polsce sprzedawców nowych książek - rozkwit tej formy handlowania książkami w Polsce nastąpił pod koniec lat 80. i na początku lat 90., gdy starano się nadrobić luki na księgarskim rynku i publikowano setki tytułów niedostępnych wcześniej w oficjalnym obiegu, sprzedawanych ze straganów i na placach targowych. Potem ta forma handlu praktycznie zanikła, ustępując miejsca księgarniom (dla nowych książek) i antykwariatom (dla używanych książek). Obecnie największe stałe miejsce handlu bukinistów w Polsce znajduje się w przejściu podziemnym na dworcu kolejowym w Krakowie i we Wrocławiu.
Wróćmy do naszej imprezy. Na skwerze, przy pomniku Gabriela Narutowicza powstała kawiarenka w stylu francuskim, w alejkach rozstawiono namioty, w których urzędowali antykwariusze, bibliotekarze i księgarze. Spotkać można było literatów związanych z Ochotą.
"Przystanek Książka" stworzył punkt informacyjny mediateki, można było zapoznać się z naszą ofertą i propozycjami jakie mamy dla czytelników.
Spotkania Bukinistów to nowy punkt na mapie wydarzeń kulturalnych w dzielnicy. Sam pomysł jest świetny, oby nie przemienił się tylko w nastawiony na zysk kiermasz książek. Mam nadzieję, że się rozwinie i rozsmakuje mieszkańców na tyle, że będą chcieli mieć kontakt ze słowem drukowanym i będą ciekawi konfrontacji z ludźmi ze świata książki.
Organizatorem imprezy był Zarząd Dzielnicy Ochota M. St. Warszawy, a realizatorem przedsięwzięcia Agencja Artystyczna 4Etno.
P.S. No i pozdrawiam was kochani z urlopu, tydzień laby już prawie za mną...

Powrót

 Najwyższy czas wracać. Pięć lat przerwy wystarczy. Mateusz też ma pięć lat, wszystko idzie ku dobremu, wszystko się wyprostowało.