Bruno Gibert
"Niebo"
Wytwórnia, 2011
Kiedy zmarła nasza prababcia Mery, w naszym domu pojawiły się pytania dotyczące śmierci i nieba. Mój pięciolatek przekładał sobie to na swój mądry, mały, młody rozum i ciężko było mu ogarnąć te trudne, egzystencjalne tematy. Szukał Babci w jej domu z nadzieją, że będzie tam na nas czekała. Pytał jak to jest w tym niebie ? Kiedy odwiedzaliśmy Mery na cmentarzu, szukał jej z tyłu grobu. W końcu stwierdził, że Babci to naprawdę nie ma, jest tylko zdjęcie. Niepokojącym przejawem było jego stwierdzenie, że nie będzie jadł, bo nie chce być stary. Trochę "Blaszanym bębenkiem" mi powiało, ale sprawa została pomyślnie rozwiązana. Babcia jest w niebie i nas pilnuje i Babcia jest w nas cały czas.
Pomocną dla nas w interpretacji tematu nieba, okazała się książka Bruno Giberta pod tym samym tytułem. "Niebo" przedstawione jest tutaj jako miejsce, do którego idziemy po śmierci. Pokazane jest w lekki, trochę impresyjny sposób, bez zbędnych słów i metafor ale za to przy pomocy zabawnych znaków graficznych. Ta książka nie obciąża dziecięcej wyobraźni, tylko pobudza ją i uspokaja. Polecam !
Mój blog adresowany jest głównie do wszystkich, którzy kochają książki dla dzieci. Zapraszam też do czytania mojego drugiego bloga "Parafernalie" gdzie zamieszczam swoje autorskie projekty. Bez mojej zgody nie można ich nigdzie publikować jak i innych napisanych tutaj rzeczy.
piątek, 5 sierpnia 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Powrót
Najwyższy czas wracać. Pięć lat przerwy wystarczy. Mateusz też ma pięć lat, wszystko idzie ku dobremu, wszystko się wyprostowało.
-
Dzisiaj polecam Wam ciekawą stronę Fundacji Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych, którą z kolei poleciła mi koleżanka z Przystanku, która d...
-
Dzielnica Ochota wspiera inicjatywy obywatelskie, które mają na celu zintegrowanie mieszkańców i stworzenie wspólnej przyjaznej do życia prz...
-
Czy ktoś wie jak zrobić łódeczkę z papieru? U nas niby wszyscy, ale z wykonaniem gorzej. Ja przecież umiem, bo robię synkowi stateczki do ką...